— Bardzo ci dziękuję za ten potop kwiatów — powiedziała — ale musiałeś moc pieniędzy na nie wydać.
— Cóż znaczą pieniądze, gdy mogę sprawić ci przyjemność, Kasieńko, cóż znaczą pieniądze! — odpowiedział.
Kate w myśli dodała: — Cudze!
Nazajutrz odkryła zresztą drugą niespodziankę. Zajrzawszy do szufladki, gdzie zostawiła biżuterię, stwierdziła brak brylantowej broszki. Zamiast niej leżał w pudełku kwit lombardowy. Uśmiechnęła się gorzko. Zamknęła szufladkę na klucz, a klucz ukryła w szafie między toaletowymi drobiazgami. Po namyśle jednak wyjęła go i z powrotem otworzyła szufladę.
— Muszę być wyższa ponad to — pomyślała — muszę, bo zacznę gardzić sobą.
O swoim odkryciu nie wspomniała mężowi ani słowem. Dała mu jednak poznać, że wie o zastawieniu broszki, bo włożyła pierścionek, który znajdował się w tym samym pudełku.
Gogo zauważył to, kilka razy próbował przystąpić do wyjaśnień, lecz nie mógł się na nie zdobyć. Przez cały dzień chodził ponury, wieczorem zaś poszedł „Pod Lutnię”. Wrócił nad ranem zupełnie pijany. Zasnął w gabinecie na fotelu w futrze i w kapeluszu. Porzucony papieros wypalił w dywanie ogromną dziurę. Tegoż dnia Marynia zapytała Kate co zrobić z kieliszkami. Okazało się, że podczas nieobecności Kate, Gogo urządził w mieszkaniu libację. Goście, panowie i panie wznosili wiwaty i wytłukli całe szkło.
— Ach, prawda, — powiedziała Kate — pan wspominał o tym. To się kupi w najbliższych dniach. W sobotę mamy gości? Prawda?
W najbliższych dniach jednak stało się coś, co uniemożliwiło wszelkie przyjęcia: pani Matylda Tyniecka umarła. Roger doniósł o tym lakoniczną depeszą. Nekrologi w pismach podały, iż pogrzeb odbędzie się w poniedziałek w Prudach. „Osobne zawiadomienia rozsyłane nie będą”.
Gogo, który po powrocie Kate dość obojętnie wypytywał ją o stan zdrowia pani Matyldy, teraz niespodziewanie popadł niemal w rozpacz. Siedział zapłakany, wciąż zaczynał mówić o
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/285
Ta strona została skorygowana.