— Wierzę, ale w takim razie nie mogę pojąć celu tych wyrzeczeń się.
— To proste. Nie ma ich. Niczego się nie wyrzekam.
— Podziwiam pana — uciął Gogo.
Bytność na Saskiej Kępie i rozmowa z Tynieckim do reszty wyprowadziły Goga z równowagi. Z całą jaskrawością uprzytomnił sobie nonsens tego wybryku losu, który skazał go na nędzne bytowanie, na oddanie majątku temu parweniuszowi, nie umiejącemu nawet używać tego szczęścia, które daje bogactwo. Zamiast siedzieć za granicą, obracać się w wesołym i beztroskim świecie, podróżować, przestawać z ludźmi z najwyższych sfer, z wielką międzynarodową arystokracją, ugrzązł ten osioł w Warszawie, kupił sobie mizerny domek i spędzi tu szaro, bezbarwnie, głupio i jałowo całe życie.
Tu przyszła refleksja: ostatecznie Tyniecki ma swoje inne cele, tego mu nie podobna odmówić. Pisze swoje sztuki i wszyscy, znający się na tym przepowiadają mu duże powodzenie.
Myśl ta nie uspokoiła jednak Goga. Przeciwnie, pociągnęła za sobą cały szereg dalszych, jeszcze bardziej gorzkich. Oto Tyniecki, którego los obdarzył tytułem i bogactwem zdobędzie jeszcze sławę. Ludzie będą się z nim liczyli nie tylko jako z milionerem i spadkobiercą jednego z najświetniejszych nazwisk w Polsce, ale też z jego talentem. Już teraz całe towarzystwo spod „Lutni“ mówi o nim, jak o przyszłej znakomitości, już teraz traktują go z większym zainteresowaniem i uznaniem niż Goga, z którym przecież od tak dawna są w przyjaźni.
— Nie mam co się łudzić — myślał Gogo. — Może i lubią mnie trochę, ale lekceważą. Trzeba mieć odwagę powiedzenia tego sobie bez obsłonek. Lekceważą, a szukają mego towarzystwa nie dla mnie, lecz dla Kate... Tak, rozpływają się nad jej inteligencją, smakiem, intuicją artystyczną. Liczą się z jej zdaniem... Liczą się też z tym, co mówi Tyniecki. I on i Kate są dla nich kimś, tylko ja jestem niczym...
Ogarnął go ohydny nastrój wstrętu do siebie i pogardy. Nie, nie mógł teraz iść do domu.
Wstąpił do podrzędnej restauracji, gdzie nie spodziewał się spotkać nikogo ze znajomych. Usiadł przy stoliku w kącie i ka-
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/308
Ta strona została skorygowana.