Polaski, który świeżo wrócił z Krakowa, opowiadał złośliwe plotki o tamtejszym światku literackim. Wszyscy już porządnie mieli w czubach.
Nastrój jednak nie udzielił się wszystkim. Gogo na próżno usiłował zamaskować swój stan psychiczny konwencjonalnymi uśmiechami.
— Co ci jest? — zapytał go obojętnie Drozd.
— Nic mi nie jest. Tak, jakoś nie czuję się dziś w sosie.
— Więc się urżnij — poradził przez stół hrabia Czumski.
— Staram się — odpowiedział Gogo, wypróżniając nowy kieliszek.
Lecz i upić się nie mógł, chociaż pił bez umiaru. Dopiero w „Moulin Rouge“, dokąd przenieśli się po północy, zaczął odczuwać skutki alkoholu. Zatoczył się i omal nie wywrócił stolika. Mózg jednak pozostał trzeźwy przynajmniej o tyle, że nie mógł pozbyć się huczących w nim myśli. I tak już było do rana. Zmienili jeszcze trzy lokale, a na zakończenie Irwing, Załucki i Gogo pojechali do karczmy za miasto.
Gdy wracał do domu, zegarek wskazywał dziewiątą. Mieszkanie było posprzątane, wszystkie okna otwarte, pokoje pełne słońca. Kate w swojej sypialni siedziała przy sekretarzyku i coś rysowała.
Stanął w progu i zapytał:
— Czy jest piwo w domu?
— Owszem — odwróciła się doń — czy kazać ci podać?
Miała na sobie czarną wełnianą sukienkę z białym wąskim kołnierzykiem, osłaniającym szyję. Wyglądała czysto, schludnie i zimno, jak zakonnica.
— Cóż to tak charakteryzujesz się na klasztor? — uśmiechnął się sarkastycznie. — Czy po to, by pognębić moralnie męża, który nie godzien jest rozwiązać rzemyka?... Co?...
— Zaraz przyniosą ci piwo — wstała Kate.
— Poczekaj. Nic pilnego. Cóż to rysujesz?
— To jest projekt rozplanowania ogródka.
— Jakiego ogródka?
— Przy willi pana Tynieckiego — odpowiedziała i chciała schować rysunek, lecz Gogo wyrwał go jej z ręki.
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/310
Ta strona została skorygowana.