szcze przyczyny. Obiecała Tynieckiemu pomoc przy urządzaniu willi i ogródka i chciała obietnicy dotrzymać.
Gdy zastanawiała się nad tym, poczuła w powietrzu jakiś nieprzyjemny zapach. Nie zwróciłaby na to może uwagi, gdyby nie to, że zapach stawał się coraz intensywniejszy. Nagle poznała: — gaz. Z łazienki ulatniał się gaz.
— Tego by jeszcze brakowało — pomyślała z obrzydzeniem Wyszła na korytarz i zapukała do drzwi. Nie było żadnej odpowiedzi.
— Proszę cię, otwórz — odezwała się stanowczym tonem, lecz w łazience wciąż panowała cisza.
Przysunęła krzesło, weszła na nie i wstrzymując oddech otworzyła okienko nad drzwiami. Gogo leżał w ubraniu i w palcie w pustej wannie. Minęło zaledwie kilka minut od chwili, gdy tu wszedł i otworzył kurek. Jeszcze nie mógł być zatruty przy tak znacznym ulatnianiu się gazu przez nieszczelne drzwi. Po prostu spał.
Kate otworzyła drzwi do jadalni i w jadalni okna, po czym weszła do kuchni.
— Maryniu — powiedziała — jestem w kłopocie, bo pan zasnął w łazience, a zapomniał widocznie zamknąć gaz. Nie mogę tam dostać się i myślę, czy nie sprowadzić ślusarza.
Marynia spojrzała na nią i wzruszyła ramionami:
— Jabym tam na pani miejscu nie sprowadzała.
— Więc jak otworzyć? Może Marynia przecisnęłaby się przez okienko?...
— A po co, proszę pani?
— No, bo mówię Maryni, że pan się może zatruć.
Służąca wybuchła:
— No to mała strata, krótki żal.
— Maryniu!
— A bo pewno! Aż się bebechy w człowieku przewracają, jak patrzę na panine cierpienia. Pijak, łajdus, całymi nocami go w domu nie ma, a później przychodzi i drze się. Co pani po nim?... Stu lepszych pani znajdzie.
Kate zmarszczyła brwi.
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/316
Ta strona została skorygowana.