Właśnie jest tu pan Polaski, pan Tukałło, a ma niedługo przyjść książę Załucki i mają wielką ochotę na bridge‘a.
Zrozumiał i odpowiedział:
— Oczywiście zaraz wracam. Ponieważ jednak nie będę mógł przy nich, chciałbym teraz zapewnić cię, Kate, że...
— Więc czekamy — przerwała mu i położyła słuchawkę.
Gogo powiesił swoją, zapłacił rachunek i wyszedł. Tak, reszta złudzeń, jeśli wbrew zdrowemu sensowi mógł je jeszcze żywić, musiała rozwiać się doszczętnie. Tak wyraźnie zakreśliła mu granicę ich wzajemnego stosunku, który tylko dla ludzi miał zostać poprawny.
— I ona mi nigdy, nigdy tego nie przebaczy — myślał.
Dobrze wiedział, że żadną pokutą, że żadnym poświęceniem, żadną ofiarą nie zdoła zdobyć już nie jej, lecz bodaj przebaczenia formalnego. Znał ją zbyt dobrze i wiedział, że w jej naturze na litość nie ma miejsca. Było to równie pewne, jak i to, że Kate zrobi wszystko, że zdolna będzie nawet do wielkich ustępstw, by tylko przed światem zachować pozory. Dlatego też sam fakt, że w obecności obcych swobodnym i życzliwym tonem zapraszała go do domu, nie był dlań czymś niespodziewanym.
Zresztą i Gogo ze swej strony starał się zachować tak, jakby między nim a żoną nic nie zaszło. Przychodziło mu to jednak znacznie trudniej niż Kate.
Od chwili wejścia wytrącił go z równowagi jej wygląd: na policzku miała wyraźny i duży siniak, górna warga była obrzęknięta.
— Jestem zbrodniarzem, jestem najgorszym bydlęciem — myślał, witając się z przyjaciółmi i usiłując nadać swemu uśmiechowi naturalny wygląd.
Nie udawało mu się to jednak zbyt dobrze, gdyż już po paru minutach Tukałło powiedział:
— Cóż jesteś dziś taki skwaszony?
— Ja?... Nie, bynajmniej. Trochę mi... ząb dokucza. Wypadła plomba. Byłem właśnie u lekarza... u dentysty... A to nikomu chyba nie sprawia przyjemności.
Tukałło podniósł brwi.
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/318
Ta strona została skorygowana.