Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/32

Ta strona została skorygowana.

współczucia, a później łzy wypełniły je płynnym szkliwem. I Kate zakrywszy twarz rękami wybuchła łkaniem.
— O, Boże, Boże, Boże... Dlaczego na mnie, dlaczego na mnie spadł ten ciężar... ciężar odpowiedzialności i decyzji...
Rzuciła się na łóżko i nie mogła opanować płaczu. Naprężone do ostateczności nerwy po raz pierwszy w życiu owładnęły całą jej istotą.
Wokół zalegała cisza. Tylko z dołu ledwie dosłyszalne dobiegały stłumione warczenia odkurzaczów. To służba sprzątała parter.
Stopniowo uspokoiło się łkanie, tylko w głowie szumiało nieznośnie i ręce drżały. Kate wstała. Nogi poruszały się jak ołowiane. Spojrzała na zegarek, była dwunasta. Przeszła do łazienki, wzięła chłodną kąpiel, która orzeźwiła ją znacznie, uczesała się i nałożyła czarną wełnianą sukienkę. Śniadanie miało być podane o drugiej. Zostawała jej godzina wolnego czasu. Kartkę Michalinki zamknęła w biurku i wyszła.
Szybko minęła lewe skrzydło, w którym mieściła się kuchnia, wąską alejką zagłębiła się w park. Furtka do zabudowań folwarcznych była otwarta. Olbrzymi kwadrat podwórza obramiony ciężkimi budynkami gospodarskimi był teraz pusty, skręciła koło kuźni i wyszła na drogę wysadzaną śliwami. Tędy się szło do osady zwanej Dożywociem. Mieszkali tu wysłużeni emeryci, którym życie upłynęło na służbie w dobrach Tynieckich. Każdy z nich otrzymywał tu izbę, krowę i ordynarię do końca życia. Niektórzy mieszkali w starych czworakach, inni w dwurodzinnych, specjalnie zbudowanych chatach. W tej, która stała najbliżej, miał swe lokum Aleksander Żołoń, niegdyś kamerdyner nieboszczyka Maurycego Tynieckiego, dziś starzec, liczący sobie siedemdziesiąt kilka lat.
Przed domkiem był ogródek i w nim właśnie Kate zastała staruszka. Postękując grzebał motyką w grządce.
— Dzień dobry, Aleksandrze — powitała go Kate.
— O, a toż panienka Kasia — ucieszył się. — Dzień dobry, panienko, dzień dobry. O dokądże to tak, panienko? Nie do tej, no jak jej, Marciniakowej?
— Nie. Mam interes do Aleksandra.