łej prowincji. Na razie obliczył swoje długi. Było tego około czternastu tysięcy. Ponieważ postanowił na siebie nic, ale to absolutnie nic nie wydawać, obliczył, że nawet bez posady w ciągu trzech lat zdoła wszystko spłacić.
Po takich zrywach energii wystarczało jednak spotkać w przejściu Kate, zobaczyć jej zimne nieubłagane spojrzenie, wyminąć ją nie usłyszawszy nawet zdawkowego „dzień dobry“, — a ręce mu opadały, wszystkie wysiłki zdawały się bezcelowym szaleństwem, utopią, mrzonkami nie do ziszczenia.
I znowu nastawał okres rozpaczy.
Któregoś dnia Marynia podając Kate śniadanie, powiedziała:
— Co to nasz pan tak wyporządniał?... Wódka mu zbrzydła, czy jak? Cięgiem siedzi w domu, jak Bóg przykazał, a od dwu dni, to od rana do nocy pisze i pisze.
Kate nie odpowiedziała. Nie obchodziło ją wcale, co robi Gogo. Po tygodniu jednak dowiedziała się o tym najniespodziewaniej od Kuczymińskiego.
Kuczymiński przyszedł przed innymi i powiedział Kate:
— Wie pani, że muszę uciec się do pani pomocy. Przykra i żenująca sprawa. Chodzi o Goga.
— O Goga?
— Tak. Chcę zasięgnąć pani rady.
— Cóż się stało?
— Otóż Gogo postanowił spróbować swoich sił na polu literatury. Zobowiązał mnie wprawdzie do zachowania tego w tajemnicy, ale muszę powiedzieć o tym pani. Szkoda mi go. Po prostu nie umiem się zdobyć na to, by szczerze i otwarcie zaopiniować o wartości jego prób.
Kate uśmiechnęła się blado:
— Są nieudane?
— Nie. Są potworne, okropne, straszne. Lubię Goga i uważam go za kulturalnego, porządnego chłopca, ale to, co napisał... Boże! Włosy dęba stają. Grafomania najgroźniejszego gatunku. I jak ja mu to mam powiedzieć?
— Po prostu. Tak, jak mnie w tej chwili.
Potrząsnął łową:
— Nie zdołam. Niech pani weźmie pod uwagę okoliczności.
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/333
Ta strona została skorygowana.