Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/347

Ta strona została skorygowana.

charakterem, który dla niej kształcił, tym pragnieniem doskonalenia się, które ona rozbudziła w jego duszy, w duszy podrzędnego oficjalisty...
Był pewien tego tak, jak pewien był, że się sam nie zmienił, że nie zmienił się w najmniejszym stopniu. I gdyby mu kto teraz tę pewność zachwiał tym samym zachwiałby jego szczęście.
Zdyszani od pocałunków siedzieli obok siebie przytuleni, ściskając się za ręce.
Nic nie mówili. Tak mijały sekundy, minuty, może godziny, może lata, bo przecież wspomnienia mierzą czas i lepiej i mądrzej i głębiej niż zegary. Mierzą istotniej.
Lecz właśnie ocucił ich głos zegara. Formalna, zewnętrzna rzeczywistość przemówiła. Zegar wybił dwunastą. Kate spojrzała w oczy Rogerowi i wstała. Milczeli w dalszym ciągu, jakby bojąc się, że słowa, że każde wypowiedziane słowo będzie za głośne, za brutalne, że zabrzmieć musi nutką dysonansu w tym nastroju, gdzie tylko uczucia same tajemnymi sposobami rozmawiają ze sobą, a serca swoim tętnem wystukują według sobie tylko znanego klucza niekończące się depesze.
Podał jej kapelusz i wziął swój. Na ulicy wziął ją pod rękę. Szli długo zanim znaleźli taksówkę. W aucie jeszcze raz spotkały się ich usta.
Przy pożegnaniu Roger przytrzymał jej rękę.
— Kate! — powiedział cicho.
— Kocham — odpowiedziała i szybko weszła do bramy.
Wchodziła na schody zagryzając wargi, by nie śmiać się głośno, by nie krzyczeć. Nie zastanawiała się nad tym, że wraca do domu, że w domu tym jest człowiek, który jest jej mężem, że nie jest wolna i nie może rozporządzać swoim losem.
Była szczęśliwa, bezbrzeżnie szczęśliwa.
Machinalnie otworzyła drzwi i nie zapalając w przedpokoju, ani w jadalni światła, poomacku przeszła do swego pokoju.
Na jej wejście z fotela wstał Gogo. Jego widok tak ją zaskoczył, że aż cofnęła się. Prawie natychmiast jednak opanowała się i zmierzyła go chłodnym spojrzeniem.
— Proszę mnie zostawić samą — powiedziała takim tonem, jakim się mówi do służby.