— Naszego?... Nasze już dawno umarło.
Gogo przygryzł wargi i umilkł. Umarło... Pocóż w takim razie ma żyć on i po co ona?...
Widział przed sobą jej smukłe plecy, jej włosy, złocistoblond włosy zaczesane pod wieńcem warkocza.
— Po co mamy żyć — myślał.
Kate odwróciła się i powiedziała:
— Chcę zostać sama i położyć się spać. Czy naprawdę nie stać cię na tyle delikatności, by to zrozumieć?
Przetarł dłonią czoło i uśmiechnął się ironicznie:
— Delikatności... Ach, Kate, Kate... Żądasz ode mnie delikatności wtedy, gdy sama depczesz mi po sercu. Depczesz. Chciałbym, byś kiedyś doznała takiego bólu jak ja teraz, by i ciebie spotkało kiedyś takie bezlitosne okrucieństwo, byś i ty skamlała bodaj o strzępek uczucia, a odpowiedziano ci wzgardą i obojętnością.
Kate zbladła. Po raz pierwszy w życiu przyszło jej na myśl, że mogło by jej na kimś tak bardzo zależeć, że mogłaby kogoś błagać o taki właśnie strzępek uczucia... Słowa Goga zabrzmiały w jej uszach jak groźna wróżba, jak ostrzeżenie. Na progu tego szczęścia, do którego szła na oślep, nie obawiając się niczego, ufna i bezpieczna ujrzała nagle przepaść. Oto dobrowolnie chciała sprzeniewierzyć się sobie, swoim poglądom, swoim przekonaniom, swemu programowi i regulaminowi życia. Cóż za szaleństwo!
Dreszcz nią wstrząsnął, gdy uświadomiła sobie teraz, że kiedyś może tak poniżyć się, tak unicestwić jak Gogo, błagać o strzępek uczucia. Zawsze rozumiała, że miłość jest niewolą, najgorszą niewolą, bo skazującą na wszystkie upokorzenia, na hańbę strachu o każdy uśmiech kochanego człowieka, na głupią zazdrość, na wieczny niepokój. I pozwoliła się opanować temu uczuciu, oddała się tej miłości, skoro ją tylko spotkała, bez oporu, bez walki. Jak zahipnotyzowana szła ku tej miłości nie oglądając się za siebie. Szaleństwo!
Spaść do rzędu tych ludzi, którzy uzależniają swój spokój, swoje życie, swoje ciało i duszę od czyjegoś złego lub dobrego humoru, kaprysu, czy łaski!... Szaleństwo!...
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/351
Ta strona została skorygowana.