— Kate!
— Poczekaj. Więc to jedno. Co dotyczy ciebie i mnie, sam zrobiłeś wszystko, by nasze wspólne życie uczynić czymś potwornym, niemożliwym. Dziś brutalnie złamałeś swoje zobowiązania. Powinnam wyciągnąć z tego konsekwencje i wyprowadzić się. Teraz jednak nie jestem zdolna do powzięcia decyzji... Takiej, czy innej... Zastanowię się. Proszę cię, zostaw mnie samą.
— Dobrze, Kate — odpowiedział drżącym głosem. — I miej dla mnie odrobinę litości.
Gdy wyszedł, rzuciła się na łóżko i wybuchła łkaniem.
Tak się skończyło jej krótkie marzenie o szczęściu. Zanurzyła się w nim po to, by przekonać się, że wpadła w wir, w beznadziejny. cudowny, oszałamiający wir, z którego już później nic jej uradować nie zdoła. Ostatkiem sił, ostatkiem woli wydobywała się na brzeg.
— Przełamię w sobie, przełamię w sobie — powtarzała wśród łkania.
Świtało już na niebie, gdy zupełnie wyczerpana podniosła się i stanęła przy oknie.
Miała już postanowienie gotowe; zerwać, z miejsca i ostatecznie zerwać wszystko. Nie może go też widywać. To było by ponad jej siły. Dlatego też porzucenie Goga należy odłożyć na pewien czas.
— Wrócę do normalnych zajęć — myślała do codziennych spraw. Czas zrobi swoje.
Zgasiła lampę i otworzyła okno. Chłód poranka otrzeźwił ją. Po krótkim namyśle wyjęła z biurka papier listowy i siadła do pisania. Zaczęła po prostu tak:
„Drogi Panie Rogerze.
Piszę ten list po głębokim zastanowieniu się w poczuciu świadomej i ostatecznej decyzji, którą powzięłam. Zapewniam pana, że sprawia mi wielką przykrość ten obowiązek powiedzenia panu prawdy. Wczoraj znajdowałam się pod wpływem nastroju i różnych okoliczności, które sprawiły, że mój sposób bycia nie odpowiadał temu, co czuję, ani temu co myślę. Zdaję sobie sprawę z tego, że wyrządziłam panu krzywdę, dając nadzieje, które teraz na trzeźwo muszę cofnąć.
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/353
Ta strona została skorygowana.