W trzy miesiące później odbył się ich ślub w ścisłym gronie przyjaciół. Zamieszkali w willi na Saskiej Kępie.
— Widzisz jaki byłem przewidujący i przebiegły — żartował Roger. — I jaki pewny siebie. Umyślnie prosiłem cię, byś urządziła ten dom według własnego gustu, bo wiedziałem, że w nim będziesz mieszkała. A teraz muszę ci się przyznać do jednego półkłamstwa, jedynego jakie popełniłem wobec ciebie. Mam to na sumieniu i muszę się przed tobą wyspowiadać. Pamiętasz historię biżuterii po mojej matce?... Otóż nie wyraziła przed śmiercią woli, by tobie ją oddać.
— Więc jakże mogłeś! — zawstydziła się. — Tak mi przykro.
— Nie powinno być ci przykro. Matka bowiem biżuterię przeznaczyła dla mojej przyszłej żony, a ja wiedziałem, że ty nią będziesz. W każdym razie, że nie będzie nią żadna inna kobieta.
— Kocham cię — odpowiedziała Kate. — I ja coś utaiłam przed tobą. I strasznie chciałabym ci to powiedzieć, ale nie mogę. Powiem ci to, gdy oboje będziemy staruszkami. Tak, jak obiecałam ci wtedy, gdyśmy wracali do Prudów po wypadku w lesie.
Nalegał na próżno. Zanadto wstydziła się owego pocałunku, by mogła się przyznać.
O przeszłości zresztą rzadko wspominali. Ich teraźniejszość miała tyle intensywnej i bogatej treści, że to, co minęło, stało się blade, nieważne, zapomniane.
Nie mówili również o Gogu. Roger otrzymywał od mecenasa Himlera alarmujące listy, namawiające do odebrania plenipotencji człowiekowi, który zrujnuje Prudy swoją rozrzutnością, lecz odpisywał na nie, że dzieje się to za jego wiedzą i zgodą.
Kate jednak o tym wszystkim nie wiedziała, nie wiedziała również, że po roku Himler zawiadomił Tynieckiego o ustatkowaniu się Goga, który, siedząc gdzieś w południowej Ameryce, każe sobie nadsyłać tylko nieduże sumy.
W pół roku później nadszedł do Rogera list opatrzony jakimiś egzotycznymi znaczkami pocztowymi. W kopercie była tylko
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/378
Ta strona została skorygowana.