Zbladł i trząsł się cały:
— Ohyda, ohyda, ohyda — powtarzał.
— Nie mów tak, Gogo, bo i ja może nie uwierzyłabym temu wszystkiemu, gdybym nie miała bardziej przekonywującego dowodu, który niestety nie pozostawia żadnych wątpliwości.
— Dowodu?
— Tak.
— Jakiż to dowód?
— Chodź ze mną.
Gogo wziął ją za rękę:
— Zaczekaj. Przecież nie musisz mi pokazywać tego dowodu.
Wystarczy jeżeli powiesz o co chodzi.
— Więc dobrze. Umierając Michalinka powiedziała mi, że jej syna można rozpoznać po tym, że ma na prawej nodze nad kostką znak rodzimy, znak w tym samym miejscu i taki sam jak u niej. Sprawdziłam. Zmarła ma ten znak rzeczywiście. Zresztą Aleksander, który w owym czasie widocznie bardziej interesował się nogami Michalinki, właśnie po tym znaku poznał, że was zamieniono. Czy masz na prawej nodze nad kostką brązową myszkę?
Podniosła nań oczy i aż przestraszyła się: był blady jak trup, twarz zastygła mu w jakimś bolesnym grymasie, w oczach miał bezradny paniczny lęk.
Wzięła jego rękę. Łagodnie wyprostowała kurczowo zaciśnięte palce. Wielka litość ściskała jej gardło.
— Biedny chłopak, biedny chłopak — myślała, ale nie mogła z siebie wydobyć ani słowa. Tylko coraz cieplej, coraz serdeczniej gładziła jego rękę.
Mijały minuty jedna za drugą. Ciszę przerywał tylko szelest liści zrzadka opadających — drzewa, lub krótki plusk wody na dole w stawie.
Wreszcie Roger odezwał się ochrypłym i głuchym głosem
— To straszne... to straszne... Ja synem tej kobiety. Nie mogłem doznać haniebniejszego poniżenia...
Po chwili podniósł rękę Kate do ust i pocałował:
— Jakie to szczęście — powiedział — że to właśnie ty dowiedziałaś się o tym wszystkim.
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/43
Ta strona została skorygowana.