jej humoru. Wówczas zjawiał się czasem umazany smarami, by przekonała się naocznie, że sam poprawiał którąś z maszyn, a jeszcze częściej mobilizował matkę, a nawet ojca.
Zacny pan Michał, do którego Magda szczerze się przywiązała, zjawiał się wówczas u niej, zakłopotany narzuconą mu dyplomatyczną misją i — zaczynał rozmowę o rewolucji francuskiej. Lubiła zresztą te rozmowy, sama często zaglądając do pana Michała.
Tym razem jednak staruszek nie dał się oderwać od swoich papierów i przyszła pani Aldona. Siedziała przytem jak na szpilkach, gdyż nadole czekał na nią inżynier Barski, jeden z letników, młody jeszcze chłopak, który, według zapewnień pani Aldony, kochał się w niej na zabój.
To też po kilku zdaniach świadczących, że spełnia posłannictwo „podtrzymywania małżeńskiego szczęścia syna“, pani Aldona zwróciła rozmowę na zalety męskie inżyniera Barskiego.
Magda jeszcze nie zdążyła się przyzwyczaić do sposobu mówienia świekry i jej zwierzenia wywoływały w Magdzie prawie wstręt. Tembardziej, że pani Aldona wręcz lubowała się w soczystości określeń, a rzeczy z prawdziwą pasją lubiła nazywać po imieniu.
W tem wszystkiem jednak też było sporo jakiejś dziecinnej śmiałości, jakiegoś naiwnego tupetu.
W stosunku zarówno do Ksawerego, jak i do jego rodziców, Magda odczuwała jakoby potrzebę opiekowania się nimi, niczem dziećmi, które jakby cieszyły się tem, że ktoś za nie myśli, a jednocześnie wykorzystywały lada sposobność, by uniknąć kontroli i palnąć byle głupstwo. Wystarczyło, by w ręku Ksawerego znalazły się jakieś pieniądze, a z całą pewnością albo kupował coś
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Wysokie progi.djvu/154
Ta strona została uwierzytelniona.