dyś jako młodą dziewczynę śmieszyło czy odpychało w mężczyźnie, i zaczyna go przeceniać.
Ruta miała zaledwie lat osiemnaście, Magda postanowiła rozbudzić w niej zachwyt, bezsprzecznie należny Raszewskiemu. Rezultat jednak długich rozważań i przedstawień jego wyjątkowości był całkiem niespodziewany.
Oto pewnego dnia, po wysłuchaniu dłuższych wywodów Magdy, Ruta z właściwą sobie bezpośredniością powiedziała:
— Ależ ty jesteś w nim zakochana!
Magda nieoczekiwanie dla siebie samej zmieszała się:
— Co też ty pleciesz!
— Nawet się zaczerwieniłaś! — wybuchła śmiechem Ruta.
— Ja?... Co za pomysł! Jesteś bardzo niemądra.
— No, tak się nim zachwycasz — usprawiedliwiała się Ruta.
— Ależ!... Zachwycam się!... Wcale nie zachwycam się, tylko poprostu widzę jego zalety. Sprawiłaś mi dużą przykrość. Nie, Ruteńko, posądzałam cię o więcej subtelności.
Skończyło się przeprosinami i zapewnieniem, że był to tylko niewczesny żart. Ale po wyjeździe Ruty Magda długo nie mogła doprowadzić do porządku swoich myśli.
Zapewne. Uważała Raszewskiego za mężczyznę całkiem wyjątkowego. Żadnego innego nie mogłaby z nim porównać. Ale posądzenie jej z tego powodu o miłość było nonsensem. Miłość przedewszystkiem jest ślepa. Gdy kochała się w Bończy, obojętne jej było, jakie ma zalety i wady. Ceniła go nad cały świat. Oto wszystko.
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Wysokie progi.djvu/223
Ta strona została uwierzytelniona.