jej śmieszni i niemądrzy. Ten snobizm, to nadymanie się, ta poza, to ustawiczne wspinanie się na palce... Ziemiaństwo... Czemże są lepsi od wszystkich innych?... Jaką posiadają wartość osobistą, czy społeczną? Większość z nich to nieuki i lenie... Ci, co tak głośno rozprawiają o gospodarstwie, najczęściej nic nie robią. Pracuje za nich rządca, karbowy, chłopi no, i ziemia, na którą nie zapracowali, która spadła im do kieszeni po przodkach. Po tych, co ją albo mieczem wywalczyli, albo za wiele zasług otrzymali. Narzekają na złą konjunkturę, na nieprzychylną politykę, oburzają się tak, jakby swoje prawa ciężkim trudem zdobyli, jakby dla ich zachowania palcem ruszyli!... Czemuż taki Biesiadowski mógł z niczego, własną pracą dorobić się miljona, czemu ojciec mógł powiększyć odziedziczoną jatkę, ba, czemu żaden chłop swoich mizernych paru morgów nie stracił, żaden, jak Polska długa i szeroka, a Karczówkę trzeba było sprzedać, a niema w całej okolicy nikogo, ktoby z ojcowizny czegoś nie dał na długi, nie parcelował, lub folwarku nie sprzedał, za wyjątkiem wuja Holimowskiego, co go żydowskie pieniądze ratują, i stryja Marka, który umie — jak trzeba — w łatanych spodniach chodzić i rzucić palenie dla oszczędności paru złotych miesięcznie.
Więc, skąd te pretensje, skąd ta pycha? Są gorsi od innych, bo i dla ogółu nic nie robią. Nieliczni tylko pracują społecznie, czy politycznie. Nazywają siebie warstwą historyczną. Owszem, ich przodkowie byli nią naprawdę, oni tworzyli naród i państwo, oni doprowadzili je do potęgi, a później do upadku... Bo karleli, bo degenerowali się duchowo, bo ich potomkowie odziedziczyli pychę, ale nie ambicję, chęć posiadania, ale nie siłę, pretensję do rządzenia, ale nie wolę.
— Wszystko, co jest piękne i wielkie, co jest tradycją
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Wysokie progi.djvu/228
Ta strona została uwierzytelniona.