Tak czy owak Magda musiała na kilka dni zostać w Wysokich Progach. Jeszcze przed wieczorem stelefonowała się z Raszewskim. Był bardzo zaniepokojony i błagał Magdę, by najprędzej przyjeżdżała, chociaż przyznał, że wypada na jakiś czas zostać.
Ksawery przez cały wieczór udawał nieprzytomnego a oczy otwierał tylko wtedy, gdy sądził, że Magda tego nie widzi. W nocy jednak dostał dość silnej gorączki. Trzeba było czuwać przy nim do rana, kiedy wreszcie zasnął.
Nazajutrz przed południem znowu przyjechał lekarz. Pacjenta znalazł dobrze i jeszcze raz zapewnił wszystkich, że nic mu nie będzie.
Z zachowania się Magdy Ksawery łatwo wywnioskował, iż cała komedja z samobójstwem nie wywarła na niej większego wrażenia. Wstydził się też spojrzeć jej w oczy i starał się nie doprowadzić do rozmowy na ten temat. Prosił, tylko, by nie przemęczała się przy nim i by zechciała zostać, póki on nie będzie mógł wstać. Ponieważ jednak poza Magdą nikt mu nie mógł dogodzić, trzeba było sprowadzić Leona, przed rokiem wydalonego lokaja, do którego Ksawery najbardziej był przyzwyczajony.
Magda nie oponowała. Nie chciała już do niczego tu się wtrącać. I tak przecie wiedziała, że po jej wyjeździe wszystko w Wysokich Progach wróci do dawnych zwyczajów.
Ksawery zmienił się podczas choroby o tyle, że pogodził się z losem. Zgodził się nie tylko na wyjazd Magdy i na nieutrudnianie rozwodu, lecz i na oddanie jej dziecka pod warunkiem, że będzie je mógł widywać, ile razy zechce, i że Magda zachowa dla jego ojca życzliwość.
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Wysokie progi.djvu/267
Ta strona została uwierzytelniona.