Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Złota maska.djvu/144

Ta strona została skorygowana.

przeprowadzi wszystko. I nie bądź głupia. Możesz się przez niego dochrapać.. Czy ja wiem... Solowego występu..
— Ani mi się śni! Rozumiesz! — oburzyła się Magda.
— Nie zawracaj głowy. Udajesz takie niewiniątko... Ale ja ci Magduś mówię, że weź go tylko galopem, a zobaczysz. Przecie to jest pewne, że leci na ciebie.
Magda nic już na to nie powiedziała, lecz postanowiła unikać Kornata.
Jednakże zaraz nazajutrz miała możność przekonania się, jak trudno jest postępować według ułożonego planu. Przedewszystkiem ten dzień, który miał się zaznaczyć tak ważnym momentem w jej życiu, zaczął się od straszliwej awantury w domu.
Pani Jasionowska została aresztowana.
Już od dłuższego czasu w domu była bieda. Komornik zajął cały gabinet dentystyczny i wszystkie meble. Na utrzymanie szły pieniądze pożyczane od służącej, która jednak pani do ręki ani grosza dawać nie chciała, gdyż obawiała się, że wszystko pójdzie na „kukaninę“. Wreszcie na dobitek złego wczesnym rankiem zjawiła się policja: okazało się, że panu Machotce, subokatorowi zginęło z kufra dwanaście obligacyj dolarowych, stanowiących cały jego majątek. Mieszkanie wywrócono do góry nogami. Rewizja trwała przeszło dwie godziny. Pani Jasionowska w starym czerwonym szlafroku z rozwichrzonemi włosami miotała się z pokoju do pokoju, krzycząc, że to bandytyzm, że takiego wstydu nie przeżyje, że pochodzi z obywatelskiej rodziny i nie pozwoli siebie posądzać o kradzież. Po jej ziemistej twarzy spływały łzy i była z tem wszystkiem straszna. Magda byłaby gotowa przysiądz, że ta biedna kobieta nie zawiniła. Gdy jednak powiedziała to Zosi, ta, ponura i zimna,