Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Złota maska.djvu/163

Ta strona została skorygowana.

— Nie. Tylko wogóle ja z nieznajomymi nie rozmawiam.
— Och, przepraszam panią. To rzeczywiście karygodny błąd z mojej strony. Zaraz pani wszystko zamelduję: Więc imię: Jan; nazwisko — Piotrowski, zawód — inżynier; lat — trzydzieści dwa, adres — Milanówek, Leśna dwanaście; stosunek do wojskowości: podporucznik rezerwy, wzrost średni, oczy czarne, włosy też, znaków szczególnych brak.
Magda nie mogła powstrzymać uśmiechu, a on zapytał:
— Czy to wystarczy!
— Aż nadto.
— No, widzi pani. A mogę też zgadnąć, jak pani na imię. Mm... Napewno Marja? Co?... Zgadłem.
— Nie — uśmiała się — ja wiem, pan zobaczył „M“ na moim kapeluszu, a udaje pan takiego detektywa. Mego imienia pan nie zgadnie.
Zaczął zgadywać i przez Martę, Małgorzatę, Monikę i Marcelinę trafił na Magdalenę. Później zaczął opowiadać, że pracuje w przedstawicielstwie maszyn szwajcarskich, że mieszka z rodzicami w Milanówku, a obiady jada w Warszawie, bo nie opłaca mu się dwa razy jeździć. Doszli tak aż do placu Teatralnego, gdzie okazało się, że Magda nie ma nic do roboty i też jeszcze nie jadła obiadu. Po długich molestacjach bruneta dała się uprosić i weszli do dużej restauracji.
Magda była nawet zadowolona z tej znajomości. Ten Piotrowski musiał rzeczywiście być inżynierem, jak mówił, i pochodzić z lepszego domu. Rozmowny, uprzejmy, elegancki, a przytem taki naturalny.
Pod koniec obiadu przyznała mu się, iż tańczy w zespole Iwonek w Złotej Masce. Spostrzegła, że to go