Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Złota maska.djvu/180

Ta strona została skorygowana.

obawy, że może to jej w teatrze zaszkodzić, róże rozdała, ale Kornat „nie wściekł się", gdyż na próbę wogóle nie przyszedł. Napewno uwiadomiłby go ktoś usłużny o całej historji wieczorem, ale przyjechał bardzo późno, tak, że ledwie na swój występ zdążył.
I tu zrobiła się awantura, lecz zupełnie o coś innego.
Mianowicie, podczas występu z Iwonkami Kornat ni z tego ni z owego zamiast śpiewać po kolei do każdej z nich, odrazu podszedł do Magdy i śpiewał tylko do niej. Na scenie wskutek zmiany figury powstało lekkie zamieszanie. Publiczność jednakże mogła się w tem nie spostrzec, gdyby nie to, że Kornat najbezczelniej w świecie zmienił tekst piosenki. Chcąc nie śpiewać do dwunastu, lecz do jednej, musiał to zrobić, lecz jakoś wyszło niezgrabnie i śmiesznie. Publiczność zaczęła kaszlać, szurgać nogami, a nawet śmiać się.
Po kurtynie nie było wcale braw, zaś za kulisy wpadł czerwony ze złości Cykowski i autor piosenki, redaktor Czubarek, który wypadkiem, jak na nieszczęście, był tego dnia na sali.
Zrobiło się istne piekło. Korzystając z zamieszania Magda czemprędzej uciekła do „kurnika". Już na scenie była w strachu. Gdy Kornat wszystko przekręcił i oczy całej widowni skierowały się na nią, dostała takiej tremy, iż wyleciały jej z głowy doskonale przecie wyuczone ewolucje. Stała nieruchoma, coraz bardziej czerwona.
W „kurniku" też podniósł się harmider. Jedne oburzały się, inne wybuchały śmiechem. Pani Iwona wyleciała na korytarz, gdzie redaktor Czubarek krzyczał przejmującym dyszkantem:
— Ja sobie wypraszam! To skandal! Zrobiłeś ze mnie