Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Złota maska.djvu/264

Ta strona została skorygowana.

Czy pomimo to zgodzi się dać pieniądze na wystawienie komedji muzycznej?
Wolałaby zwrócić się o to do każdego innego, ale „każdego innego" nie było i nie było innego wyjścia.
Wiedziała już z oświadczenia tak znającego się na interesach człowieka, jak dyrektor Stęposz, że wpakowanie pieniędzy w Złotą Maskę jest tyle, co zgóry pewna strata. Więc gdyby zdołała namówić Biesiadowskiego, nie byłoby to uczciwe. Ale cóż dla niego znaczy taka drobna suma?...
Spotkali się w cukierni i Magda poraz pierwszy szczerze powiedziała Biesiadowskiemu, że sytuacja w Złotej Masce nie jest szczególna, otwarcie przyznała się, że jej własny los zależy od wystawienia „Panny Knox" i że jeżeli tego nie dopnie, straci ostatnie wyjście ze swego bardzo tragicznego położenia.
Biesiadowski wysłuchał wszystkiego z wielkiem przejęciem. Poraz niewiadomo który zaczął zaklinać Magdę, by rzuciła ten obrzydliwy teatr, by zdecydowała się „z dwojga złego na mniejsze" i została jego żoną.
Jakże mu mogła powiedzieć w oczy, że to uważałaby za zło największe!
— Nie, nie — potrząsnęła głową — to nawet nieładnie, nawet brzydko z pańskiej strony, że podaje się pan za mego przyjaciela, a jednocześnie chce pan wyzyskać moją tragiczną sytuację.
Wówczas zaczął przysięgać, że tego nawet na myśli nie miał. Gdy zaś wykrztusiła wreszcie, że w nim jest cała nadzieja, powiedział:
— Żebym ja chociaż trochę znał się na interesach teatralnych. Tobym może zaryzykował.
— Według mnie ryzyko nie jest wielkie. Powodzenie