ale ostatecznie uległ i oświadczył gotowość podpisania umowy z Magdą.
Istotnie, nazajutrz umowa została podpisana, a w dwa dni później rozpoczęły się próby.
Magda spodziewała się ze strony Bończy, który sztukę reżyserował, najrozmaitszych szykan i była zdecydowana znieść wszystko. Oczekiwała specjalnej złośliwości i uwag przykrych, docinków i lekceważenia, czepiania się byle czego i nadmiernycsh wymagań. Wiedziała, że w stosunku do tych, których nie lubił, umiał być bezlitosny.
Omyliła się jednak. Traktował ją z lodowatą uprzejmością, lecz ani razu nie pozwolił sobie na najmniejszą brutalność. Męczył próbami, jak zawsze i jak wszystkich, ale odnosił się do niej zupełnie normalnie. Nie starał się też nawiązać rozmowy o przeszłości. Wiedziała, że wyprowadził się z Jasnej i zamieszkał z Turską.
Tymczasem w zamierzonej początkowo obsadzie zaszła dość poważna zmiana. Tenor operetkowy Łabowski, który miał grać główną rolę męską, okazał się doniczego. Nagwałt sprowadzono z Krakowa przebywającego tam na gościnnych występach Kornata. W ten sposób próby stały się dla Magdy istną męczarnią: Bończa i jego przyjaciel Czopski, Kornat i Cykowski, ci czterej ludzie, którzy decydowali tu o wszystkiem, byli jej wrogami.
Zmęczona, wyczerpana do reszty, wracała do hotelu i leżała bez ruchu całemi godzinami. Wieczorem zwykle wpadał Biesiadowski. Przynosił ciastka, bułki, wędlinę, owoce i musiał namawiać ją do jedzenia.
Pozatem z nikim się nie widywała. Ogarnęła ją nieznośna apatja. Nawet na kawiarnię i staruszków nie miała ochoty. Nawet znoszenie obecności Biesiadowskiego
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Złota maska.djvu/278
Ta strona została skorygowana.