zmarnował wiarę w miłość, odepchnął to, co miała najdroższego, najcenniejszego i zrobił to tak podle, potchórzowsku.
Nie zapomniała tego Bończy i wiedziała, że do śmierci tego nie zapomni.
W Złotej Masce sytuacja tymczasem stopniowo, ale stale pogarszała się.
Nie własna wola, ale okoliczności zmusiły Magdę do zrzeczenia się administracji w Złotej Masce. Mianowicie, zwróciła się do niej pewna wytwórnia filmowa z propozycją zagrania niewielkiej, epizodycznej roli. Początkowo Magda wręcz odmówiła, wychodząc z założenia, że należy się cenić. Bądź co bądź w teatrze miała już swoją pozycję, grywała główne role i wzięcie jakiegoś „ogona“, znaczyłoby prawie tyle, co brak nadziei na zostanie prawdziwą gwiazdą. Jeżeli też zgodziła się wreszcie, to nie przez ciekawość ujrzenia siebie na ekranie, a nawet nie przez chęć wypłynięcia na szersze wody. Popierwsze, producenci przekonali ją, że nigdy nie otrzyma czołowej roli w żadnym filmie, póki w jakieś drobniejszej nie dowiedzie swej fotogeniczności i fonogeniczności. Podrugie, nadchodziło znowu lato, a z mizernej dniówki z teatru ledwie można było wyżyć, zaś o kostjumie i nowych sukniach, kapeluszach, czy pantofelkach nie mogło być mowy.
Nakręcanie filmu odbywało się od dziewiątej rano do siódmej wieczór w ciasnem, dusznem atelier. Miało to trwać kilka tygodni i Magda musiała zrezygnować z udziału w zarządzie spółdzielni aktorskiej. Wybrano na jej miejsce Turczyńskiego.
Praca w filmie była jeszcze cięższa, niż w teatrze. Chaos, sprzeczne wskazówki, bieganina, kłótnie między reżyserem i innymi, którzy dawali na film pieniądze, wręcz
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Złota maska.djvu/294
Ta strona została skorygowana.