te były zawistne i fałszywe — jednak starała się unikać najmniejszego zbliżenia z nimi.
Nie przyczyniło się to też do zwiększenia popularności Magdy wśród kolegów. Traktowano ją zimno i niechętnie. Przy byle sposobności nie żałowano jej przykrych niespodzianek. Od czasu zrzeczenia się administracji nieraz lekceważono ją przy obsadzie, lub zmuszano do brania „ogonowych“ ról. Na jesieni bez porozumienia z Magdą zarząd obniżył jej zasadniczą gażę. Obniżono wprawdzie tylko kwotę teoretyczną, według której dzielono kasę, lecz w praktyce zmniejszyło to zarobki do już niewystarczającego minimum. Bywały tygodnie, kiedy dostawała w Złotej Masce zaledwie kilkadziesiąt złotych.
A przecież przynajmniej należało się jako tako ubrać. Można było niedojadać, żywić się nawet suchemi bułkami i niedosłodzoną herbatą, ale chodzenie w pocerowanych pończochach, czy w niemodnych kapeluszach równałoby się już klęsce.
Po długich zabiegach udało się Magdzie zaangażować się na występy w jednem z kin w śródmieściu, gdzie obok filmów dawano publiczności namiastkę rewji pod postacią występów kilku aktorów. Wśród nich byli niektórzy dawni koledzy, przeważnie mniejszego kalibru, ale występowali też i lepsi, jak Hańska, Berczyński, czy Trylski. Wszyscy klęli ten sposób ratowania się od nędzy w żywy kamień, ale cóż mieli robić?
Dla teatrów wogóle nastały ciężkie czasy. Pod naciskiem głodujących członków Związek Aktorski zgodził się wreszcie na występy aktorów w lokalach gastronomicznych. Restauratorzy początkowo zaczęli płacić dobrze, a pozatem występ w lokalach gwarantował przynajmniej zjedzenie gorącej kolacji.
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Złota maska.djvu/297
Ta strona została skorygowana.