Tymczasem Złota Maska wystawiła nową rewję, w której Magda robiła konferansjerkę i występowała w finale jako gwiazda. Rewja wyjątkowo powiodła się. Dzięki temu dniówki podniosły się o tyle, że Magda, chociaż już bez wiary w otrzymanie nagrody, jako tako mogła skompletować sobie trochę rzeczy na wypadek podróży.
I wreszcie nadszedł ten dzień.
Nieraz już, więcej niż setki razy czytała w dziennikach, w recenzjach i w reklamach swoje nazwisko. Oswoiła się z tem o tyle, że aż wydawało się jej obcem. Lecz nigdy nie przeżyła takiej emocji, jak teraz, gdy przeczytała je w ogłoszeniu wyników konkursu.
„...po otworzeniu kopert okazało się, że autorką odznaczonego pierwszą nagrodą sloganu jest świetna artystka stołeczna, p. Madalena Nieczajówna.“
∗ ∗
∗ |
W pociągu panował tłok. Magda nie znała tu nikogo, a że była nieludzko zmęczona, czemprędzej usadowiła się w kąciku i zasnęła. Nad ranem obudziły ją rozmowy. Dojeżdżali do Gdyni. Współtowarzysze zwierzali się sobie z przewidywań co do potrzebnych podczas morskiej wycieczki wydatków. Z przerażeniem wysłuchała Magda opinji jednego z panów, że koniecznie trzeba będzie wydać po opłaceniu podróży i utrzymania przynajmniej pięćset złotych.
Magda miała w torebce bilety w zupełnym już porządku i całej parady siedemdziesiąt trzy złote.
Współpasażerowie, którzy nieraz już podróżowali i mieli napewno duże doświadczenie przerazili Magdę wyliczaniem owych dodatkowych, a niezbędnych drobnych sumek, bez których „nie opłaci się nawet schodzić z pokładu.“