mowie z rodzicami rzucił kilka projektów reorganizacji, zupełnie trafnych i rozsądnych.
Ojciec chwalił go głośno, matka zaś milczała, co u niej było jeszcze wymowniejszą pochwałą. Pewnego popołudnia zapytała:
— Czy masz zamiar udzielić nam, Leszku, w prowadzeniu fabryki systematycznej i stałej pomocy?
— Tak, mamo, — skinął głową. — Ale pod pewnymi warunkami.
— Jakież to są warunki?
— Chcę, mamo, ustabilizować się.
— Jak to rozumiesz?
— Zwyczajnie. Chcę mieć ramy pracy, swoje kompetencje, słowem, swoje ściśle określone stanowisko.
Pani Eleonora spojrzała nań bez zdziwienia:
— Jesteś naszym synem.
— Czuję się szczęśliwy z tego powodu — ukłonił się z uśmiechem, — ale to nie precyzuje mego stanowiska. Widzi mama, lubię sytuacje wyraźne. Bardzo wyraźne. Pod względem prawnym również. Otóż dotychczas czerpałem z waszej kieszeni tyle, na ile na pewno nie zarobiłem. Obecnie chcę pracować, chcę mieć pensję. Stałą pensję. Nie proponuję wam, byście mi oddali całkowity zarząd. Ale, powiedzmy, powierzcie mi kierownictwo produkcji.
— Przecie i obecnie nic ci nie stoi na przeszkodzie w...
— Owszem. Możecie mnie uważać za dziwaka, ale ja nie potrafię, nie chcę, no i... nie będę pracował inaczej. Wiem doskonale, co mi powiesz, mamo. Powiesz, że jestem waszym spadkobiercą, że wszystko kiedyś będzie moją własnością, i że byłoby śmieszne branie posady w przedsiębiorstwie własnych rodziców. Ale, widzicie, do szczęścia, spokoju ducha i do zadowolenia z siebie, potrzebna mi jest osobista niezależność. Muszę mieć pracę swoją, stanowisko swoje i pieniądze swoje. I to jest mój warunek.
Pan Czyński zrobił nieokreślony ruch ręką:
— Warunek trochę dziwny, ale ostatecznie nie widzę powodu, by uznać go za niedorzeczność.
— Po co ci to? — krótko zapytała pani Eleonora, patrząc badawczo w oczy synowi.
— Czy nie wystarczy ci, mamo, jeżeli powiem, że to pragnienie samodzielności?
— Samodzielność można bardzo źle zużytkować.
— Zapewne. Ale przecie możecie obwarować się zastrzeżeniami. Na przykład, jeżeli zostanie stwierdzone, że spełniam źle swoje obowiązki, że produkcja jakościowo lub ilościowo spada, że organizacja psuje się, że z mojej winy powstają straty, macie prawo mnie usunąć.
Pan Czyński zaśmiał się:
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Znachor 02.djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.
— 15 —