Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Znachor 02.djvu/33

Ta strona została uwierzytelniona.
—  31   —

O dwa kroki dalej leżała ona. Leżała twarzą ku ziemi ze stulonymi ramionami tak, jakby płakała, jakby sama spokojnie położyła się tu, by popłakać sobie, w ten sposób właśnie położyła się, jak wszystkie kobiety kładą się, gdy płaczą. Nie było na niej znać, że cokolwiek jej się stało. Zenon potarł o pudełko nową zapałkę i nachylił się nad Marysią, by zajrzeć jej z boku w twarz. I wtedy zobaczył niewielką krwawą kałużę we włosach.
Obejrzał się jeszcze za siebie. Zdawało mu się, że Czyński jęknął. Musiało to jednak być złudzenie. Schował zapałki do kieszeni i ruszył przed siebie.
Szedł, nie zdając sobie z tego sprawy, coraz szybciej. W jego głowie działo się coś dziwnego. Czuł, że ogarnia go jakieś nowe, nieznane uczucie, uczucie straszne. Tak bał się, śmiertelnie bał się ale nie tamtych co zostali na drodze jeno siebie samego, samego siebie w tej pustce w ciemności w świadomości, że oto tuż obok, tuż za nim, niemal w nim jest ktoś drugi, potworny groźny, straszliwy...
— Morderca!
I nagle zaczął biec. Ze zdyszanych piersi wyrywał mu się krzyk:
— Ratunku! Ratunku! Ratunku!...
Na trakcie słychać było turkot. Znajdzie tam ludzi.
— Na pomoc! Ratunku! Morderca!
Krzyk przechodził w wycie, dzikie zwierzęce wycie w nieartykułowany skowyt, w którym nie można już było dosłyszeć słów, tylko obłędny strach i rozpaczliwe błaganie.


ROZDZIAŁ XIV

W młynie wcześnie układano się do snu. Nawet baby, które pomimo dziennego trudu lubiły kocołować do późna i nigdy nie mogły dość się nagadać, wysiadując nieraz do północy przed chatą, jako że noce zaczęły się chłodnawe, też zabierały się do spoczynku.
Stary Prokop przed obrazami odprawiał swoje długie wieczorne pacierze i wybijał czołem o podłogę tym gorliwsze pokłony, że to był dzień niedzielny. Parobek Witalis chrapał już od dawna w kuchennej izbie. Młody Wasil siedział w przybudówce u Antoniego Kosiby i pogrywał cichutko a majstersko na organkach, pogrywał i przyglądał się znachorowi, który milcząco w niewielkiej miseczce ugniatał tłuczkiem drewnianym łój z jakimś lekarstwem i z żółcią wieprzową. Robił swoją skuteczną maść na odmrożenia.