Strona:Tadeusz Dropiowski - Na turniach.djvu/10

Ta strona została przepisana.

były prymitywne, podobne do szałasów — ale za to był w Tatrach las. W samym Zakopanem las wkraczał niemal na Krupówki, do lasu „Białego“ było niewiele kroków; dziś las w Zakopanem skazany jest na zagładę, ucieka od niego (z jakąż niepowetowaną dla niego szkodą!). Ba i w Tatrach słowo las jest przeważnie tylko przenośnią; las to — zagajnik. Jeśli zostanie utworzony kiedyś „park narodowy“ w Tatrach, to poczekasz narodzie ze trzy pokolenia ludzkie, zanim w Tatrach zaszumi na nowo las — „hruby las“.
Wówczas, gdy się szło w Tatry, zaraz za Kuźnicami wkraczało się na Boczaniu w hruby las, który szumiał i pachniał w porannym słońcu. Dziś sterczą tam nagie kikuty stuletnich pni. Ten dzisiejszy Boczań, to jakby wywieszka, reklama nowych czasów. Nawet ścieżkę, jakby ze wstydu poprowadzono nieco innym szlakiem. Ale starsi taternicy pamiętają ten Boczań nie tak szkaradnie goły. Ha, trudno — nie można było myśleć o tym, że tysiące turystów tatrzańskich, które przechodziły przez ten las, potykając się o jego dziwaczne korzenie, miłowały ten stary bór.
Dziś buduje się w Tatrach „ceprostrady“, podobno motocyklem wyjeżdża się pod Mnicha (a na Mnicha pewnie będzie wnet zrobiona winda). Ale owi dawni taternicy nie chcieli w Tatrach asfaltów; tego mieli dość po mia-