Strona:Tadeusz Dropiowski - Na turniach.djvu/11

Ta strona została przepisana.

stach; oni — czyż nie dziwacy w oczach dzisiejszego pokolenia — woleli ścieżki mało dostępne z potwornymi korzeniami. Z takimi ścieżkami Tatry były dla nich większe, majestatyczniejsze. Mówili mi starsi ode mnie taternicy, że pierwszą klęską Tatr stał się gościniec do Morskiego Oka; on otworzył serce Tatr dla zbiegowiska i zgiełku ludzkiego i wypędził z tego najpiękniejszego uroczyska tajemniczą ciszę.
Dziś gdy siedzi się na Rysach i ogląda jeden z najwspanialszych widoków, co chwilę mącą ci wrażenia syreny aut pędzących do Morskiego Oka po serpentynach (też ogołoconych już z lasu). Ale na to nie ma rady. Wszystko przemija — tylko zmienność jest wieczna. Może i Rysy doczekają się kolejki linowej, jeśli nie z naszej strony, to ze słowackiej. Wszak buduje się już kolej na Łomnicę a i na Gierlach jest projekt gotowy; o ile mi wiadomo wzięła go armia czeska w swoją opiekę. Może tu powstanie dla odmiany fort z armatami. Możemy się doczekać, że u wstępu do dolin tatrzańskich widnieć będą wielkie afisze, zapowiadające dancing na Kasprowym lub na Łomnicy, albo inne ogłoszenia, że na Gierlach i sąsiednie szczyty wstęp wzbroniony z powodu ćwiczeń artylerii.
Duch czasu. Moloch kultury pożera naturę.