Strona:Tadeusz Dropiowski - Na turniach.djvu/146

Ta strona została przepisana.




IV.
RYSY I GIERLACH.

Wielka wycieczka w Tatry została postanowiona, program ułożony. Towarzyszki naszych dawniejszych wycieczek, panna Cesia i Lusia wraz z profesorem T. i jego żoną miały przyjechać do Zakopanego rano a po południu mieliśmy wyruszyć końmi do Morskiego Oka na noc. W programie wycieczki były Rysy i Garłuch i „co się jeszcze po drodze wziąć da“. Ja z kolegą Karolem mieliśmy dopełniać towarzystwa. Serce mi biło na myśl, że spędzę znów dni kilka wśród czarów tatrzańskiej przyrody z miłą sercu istotą, że swobodni jak ptaki bujać będziemy u szczytów niemal oderwani od ziemi.
Czekaliśmy z Karolem na dworcu kolei, gdy pociąg zajechał z łomotem i szumem na stację; przebiegłem niespokojnym wzrokiem okna wagonów: radość! są, są! Filuterny profil Lusi a za nim rozmarzone i jaśniejące radością oczy Cesi. Skinienia, ukłony, ruch zawrotny. Pierwsza wyskoczyła z wozu Cesia a gdym jej podawał rękę, spro-