Strona:Tadeusz Dropiowski - Na turniach.djvu/166

Ta strona została przepisana.

Doktorowa niezwyczajna takich noclegów była mocno zażenowana, ale nasz skaut przyszedł dzielnie z pomocą. Wydostał od gospodyni dwa prześcieradła, zszył je na poczekaniu a wbiwszy swój czekan w sufit, tak zręcznie opiął naokoło niego zasłonę, przyczepiając do dwu ścian końce, iż kącik z łóżkiem doktorowej zamienił się w osobny apartamencik.
Pokazywał nam potem tornister ze skóry swego pomysłu i swej roboty; najciekawsze było to, że tornister włożony na plecy nie dotykał bezpośrednio grzbietu, tylko opierał się na dwu elastycznych pasach w ten sposób, że między nim a grzbietem pozostawała wolna przestrzeń dla przewiewu. A czego on nie miał w tym tornistrze; najzabawniejsze to było, że ten młodzieniec miał wszystko w konserwie.
Wieczerzę gotował na spirytusie w konserwie tj. na kostkach spirytusowych, które pierwszy raz wtedy widziałem; paliły się gorzej, niż spirytus płynny, ale on dowodził, że wygodniejsze do noszenia. Zapewne. Na wieczerzę miał zupę grochową w konserwie; na drugie danie miał puszkę z konserwą mięsną. Potem gotował kakao w konserwie już z cukrem na mleku konserwowanym w puszce. Tego kakao próbowaliśmy wszyscy, było istotnie dobre.
Śmialiśmy się jednak z niego i z jego konserw do rozpuku. Nawet pastę do butów miał w konser-