tam na dole ładnie. To po co leźć tam na górę, jak na dole ładnie?
Sam raz byłem świadkiem, jak do Morskiego Oka przyjechał autem jakiś wzbogacony fabrykant z żoną. Pani wysiadła z auta, obejrzała się dokoła i rzekła:
— Mówili, że to bardzo ładne. Może byłoby ładne, ale cóż, kiedy wszystko góry zasłaniają. — Siedli i odjechali.
Śmialiśmy się wszyscy a najbardziej rad byłem, że i moja czepcula przystanęła obok i śmiała się z nami.
— A pani chodzi w góry? — zapytałem.
— Rzadko — odparła z westchnieniem — ale czasem chodzimy. Byłyśmy raz przy Czarnym Stawie i na Liliowem.
Podniosła błękitne oczy, jak lazur nieba a oczy mówiły: — Poszłabym z wami.
Widno było, żem w jej łaskach zapewne za ów komplement.
— To my panią zabierzemy. — Westchnęła.
— Ale nam to by z panią groziło niebezpieczeństwo — mówiłem jej półgłosem, podczas gdy zbierała zastawę.
— Dlaczego? — podniosła jedwabne rzęsy na mnie.
— Bo pani ma oczy jak niebo i można by zapomnieć, że się chodzi po ziemi i skałach i spaść w przepaść.
Bałem się, że się pogniewa, ale nie; powłóczyste
Strona:Tadeusz Dropiowski - Na turniach.djvu/26
Ta strona została przepisana.