wybiegały w jeden potężny korytarz Koprowej doliny. Ponad nią sterczało z drugiej strony kolosalne zamczysko Wielkiej Kopy Koprowej w odrębnym, łagodniejszym stylu a jej żebra i grzbiety boczne tworzyły szereg zamkniętych dziedzińców i wysoko wiszących pięter. Pod tym zamczyskiem wił się potężny, we wspaniały łuk wygięty korytarz Cichej doliny, nad którą sterczały wapienne baszty Krzesanicy i Ciemniaka. Pod nami jeszcze jeden korytarz utworzony przez Liptowskie Mury i Miedziane, tudzież ścianę skalną, w której jako baszty na dwu krańcach tkwiły Świnica i Kozi Wirch. Tu na dnie pięter lśniły ku niebu stawy. A my staliśmy właśnie jakby na potężnej baszcie. Za Miedzianym widniało znów zamczysko opasane Mięguszowieckimi turniami i ścianą Żabich szczytów z basztami Mięguszowieckiego i Rysów. A dalej grodziska i zamczyska i fantastycznie pokrzyżowane korytarze z tysiącem murów i baszt, wśród nich olbrzymia ściana Garłucha i potężne grodziszcze Lodowego. A nad wszystkim w górze wiatr przeganiał chyżo obłoki a cienie ich, mknąc po ścianach i szczytach, tworzyły ruchome ciemne plamy, uwydatniające jeszcze silniej jasność oświetlonych słońcem konturów i załomów skalnych.
Nasyciwszy się nieco widokami, siedliśmy na odpoczynek; była godzina druga — pora obiadowa. Rozłożyliśmy swe zapasy; panny przygotowywały dania a my z Karolem jako zawiadowcy wydziału herbacianego, zapaliliśmy maszynki spirytusowe.
Strona:Tadeusz Dropiowski - Na turniach.djvu/52
Ta strona została przepisana.