Strona:Tadeusz Dropiowski - Na turniach.djvu/54

Ta strona została przepisana.

młode małżeństwo, literat z żoną, którzy spędzali tu swe miodowe miesiące. Byli szczęśliwi, ruchliwi i ożywiali całe towarzystwo. Wśród niego była „Śliczna Pani“, mężatka a raczej rozwódka, nazwana tak przez swoich adoratorów; nazwa ta zresztą przyjęła się, bo istotnie była bardzo ładna. Panie nawet choć z przekąsem używały tej nazwy. Szczególnie ładnie wyglądała w jedwabnym japońskim kimono w barwne kwiaty, gdy na leżaku niedbale rozciągnięta używała kąpieli powietrznej na terasie wśród girland z róż i zieleni. Mówiła, że jest niby troszkę chora na serce i musi dużo leżeć — ale mnie zawsze się zdawało, że to były dobrze obmyślane akcesoria.
— O! zaraz wyłazi złośliwość męska w ocenie kobiet! — wtrąciła panna Erna.
— Niech będzie! panie odpłacacie nam pięknym za nadobne.
— Proszę nam mówić o adoratorach „Ślicznej Pani“ — nalegała żywo Cesia.
— Owszem; adoratorami „Ślicznej Pani“ byli dwaj młodzieńcy: trzydziestoletni inżynier i młody jeszcze gołowąsy maturzysta, który bawił z rodzicami w Abazji, przystojny chłopak. Zdawało mi się, że „Śliczna Pani“ obu obdarza jednako swymi względami. Prócz tego były jeszcze dwie panny brunetki z matką i ich przyjaciółka, ładna blondynka. Tej nadskakiwał mocno pan, który nazwany został „Salonowcem“ dlatego, że z powodu przepełnienia willi sypiał w salonie. Miał on zresztą ma-