Strona:Tadeusz Jaroszyński - Oko za oko.djvu/127

Ta strona została przepisana.

giela od bardzo dawna, ale także ojca jego, przez lat wiele nauczyciela matematyki na Pradze, utrzymuje, że musiał tam w domu u nich zajść jakiś ponury dramat rodzinny, co na obydwu odcisnęło szczególne piętno.
Stary umarł przed kilku miesiącami.
Kleczko przypomina sobie także legendę szkolną o Margielu. Podobno, kiedy ojciec zaprowadził go do gimnazjum, ażeby zdawał egzamin do klasy wstępnej, chłopak zabłąkał się w labiryncie komnat i kurytarzy, wszedł do niewłaściwej sali, gdzie też niechcący zdał egzamin odrazu do pierwszej.
— Rzeczywiście — podjął Trelski. — Margiel posiada zdolności fenomenalne.
On znał go ze szkolnej ławy, a teraz w „Kredycie Polskim“ zbliżył się do kolegi jeszcze bardziej.
— Ba, zdolności fenomenalne — drwili inni. Nigdy niewiadomo co wie, a czego nie wie, bo milczy.
— Człowiek milczący zdobywa najgłębsze tajemnice ludzkie — powtarza sentencyonalnie za mędrcem egipskim Brodowicz.
— Oj, to prawda — zawołał Stefan z przekonaniem.
Siedział, jak na rozpalonych węglach: kręcił się niecierpliwie. Coś go niepokoiło, coś korciło.