wość, ową miękką względność dla ludzkiej słabości, a zwłaszcza dla słabości niewieściej.
Kobieta to kwiat, którego woń... rozumiesz.
— A cnota?
Sam mistrzu, mówiłeś, że przebaczenie jest cnotą mędrców:
Tout comprendre...
— Hm — przerwał stary ze swoim wiecznie dwuznacznym uśmiechem — hm, prawda, ale któż jest tak mądry, aby wszystko zrozumieć w kobiecie? Kto zrozumie to serce niepojęte, ażeby miał prawo przebaczać, lub nie przebaczać?
Posłuchaj...
Pociągnął haust piwa i zaczął opowieść.
— Posłuchaj i ja byłem kiedyś młody, płochy...
—...I wysokiego wzrostu — wtrącił Jan dowcipnie.
— No, nigdy zbyt wyniosłą powierzchownością nie mogłem się poszczycić, natomiast w młodości swej chwilami bywałem przy pieniądzach, a w chwilach takich młody człowiek jest zazwyczaj bardzo płochy. Byłem tedy młody, płochy, bo przy pieniądzach. Wieczorem, w kawiarni spotkałem Felę, którą znałem przez tego łobuza malarza, Sykstusa. Jak widzisz, referencje nienajlepsze, zresztą wiedziałem o Feli
Strona:Tadeusz Jaroszyński - Oko za oko.djvu/69
Ta strona została przepisana.