Strona:Tadeusz Kryspin Jackowski - Przyszłość naszego ziemiaństwa w Wielkopolsce.pdf/14

Ta strona została przepisana.

Wyjątkowo może syn ziemiański i w tych zawodach chleba szukać, ale reguły z tego robić niepodobna. Jest to znanym zresztą u nas błędem, że się nie dość zwraca uwagi na wartość domowej tradycyi i doświadczenia w danym zawodzie zgromadzonego przez rodziców. O ile pożądanem i naturalnem jest, aby kupowano ziemię za kapitały zdobyte przez reprezentantów przemysłu, kupiectwa i t. zw. uczonych zawodów, o tyle nie ma żadnej racyi, aby syn gospodarza porzucał rolnictwo dla tego tylko, że nie czuje w sobie dosyć energii i wytrwałości. Że ktoś się boi zostać gospodarzem, to jeszcze nie dowód, że ma zdolności na adwokata, lekarza, inżyniera lub kupca.
Innym znów zdaje się, że znajdą chleb po za krajem, nie miawszy odwagi w kraju go szukać. I to złudzenie; bo wszędzie jest walka o byt równie zaciekła. A kto za granicą potrafił sobie zdobyć stanowisko wśród nieznanych sobie ludzi, warunków i stosunków, ten byłby je potrafił wywalczyć i tutaj, gdyby go nie były przesądy, obawy lub uprzedzenia ztąd wypędziły. Jeżeli mamy zamiłowanie do naszego stanu, jeżeli nam przyszłość ziemiaństwa na sercu leży, jeżeli wieś jest dla nas czemś więcej jak towarem, a życie na wsi jeżeli uważamy za powołanie szczytne, to nie godzi nam się nawet nikogo po za granicę naszej dzielnicy wysyłać. Będą się zawsze zdarzały wyjątki, często nieszkodliwe, rzadziej pożyteczne, czasem nawet chlubę nam przynoszące, ale systemu z takich wyjątków robić nie możemy. Z zasady powinni, a z mocy okoliczności muszą synowie nasi chleba szukać na roli.
Czy ta ich wszystkich wyżywi? Oto pytanie, które stawiamy sobie nieraz z lękiem, kierując wzrok od smutnej przeszłości w przyszłość niepewną. Czy jest sposób na wymuszenie renty