Strona:Tadeusz Radkowski - Z biblijnego Wschodu.djvu/144

Ta strona została przepisana.

W parę dni później byliśmy znowu w Bejrucie po to, żeby ostatecznie pożegnać Fenicyę, zapewne na zawsze.
Ładny, bogaty kraj!
Komuś, nie patrzącemu na niego oczami historyi, może się wydać nawet wesoły.
Słońce w majowy poranek rzucało radosne blaski na ruchliwy port pełen towarów, na kwitnące ogrody i uprawne pola zatoki św. Jerzego. Nasz okręt po spokojnej fali cicho oddalał się od brzegów Fenicyi, które w krótce zasnuła mgła złoto-błękitna.


KONIEC.