Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 01.djvu/22

Ta strona została skorygowana.
—   20   —

Doktór Zorski był zbyt wzburzony po rozstaniu się z ukochaną Rozettą, by zasnąć tej nocy. Zaledwie zaświtał poranek, wsiadł na koń i pojechał w góry.
O siódmej godzinie dopiero wrócił i wstąpił do oberży na śniadanie.
Gospodarz podał mu kawę, po czym zbliżył się do stolika, który zajął pewien elegancki mężczyzna.
— Cóż to, sennorze — zapytał — tak wcześnie pan jedzie do Rodriganda?
— A tak — odparł nieznajomy — przyjechałem, by asystować przy operacji hrabiego. Wyznaczono ją na ósmą godzinę.
Doktór Zorski oniemiał. Nie dał jednak nic po sobie poznać. Zapłacił i popędził galopem do zamku.
Na szczęście brama parku była otwarta. Minąwszy ją, Zorski zauważył w bocznej alei piękne, młode dziewczę w wytwornych szatach.
— To hrabianka — pomyślał. Nagle stanął jak wryty. Poznał w zbliżającej się Rozettę.
Przez chwile patrzyli na siebie zdumieni. Doktór zrozumiał wszystko.
— Rozetto — zawołał.
— Sennorze co pan tu robi tak wcześnie?
Zorski nie odpowiedział na pytanie. Przejęty ciągnął dalej. Sennora, pani nie jest towarzyszką, pani jest hrabianka Róża!
Dziewczę opuściło główkę zawstydzone.
— Teraz rozumiem, dlaczego musieliśmy się rozstać. Pani rodzina nie zgodziłaby się na taki mezalians.