Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 02.djvu/30

Ta strona została skorygowana.
—   60   —

tuacji i musimy myśleć o tym, w jaki sposób wydobyć Się z matni. Twoje stękanie i wyrzuty nie zdadzą się na nic.
— Jest rada — rzekła Klaryssa.
— Jaka?
— Trzeba uwolnić tego więźnia.
— Ba, gdyby się to tylko udało! W tej chwili jest to niemożliwe, a kto wie, czy się później nadarzy okazja. Komisja sądowa przyjedzie dopiero jutro, spisze protokuł i zabierze więźnia do miasta. Mamy więc przed sobą całą noc. Myślę, że w ciągu tego czasu uda się go nam może uwolnić, ale kto mi zaręczy, że on nas przedtem nie zdradzi?
— Trzeba go uprzedzić, że go uwolnimy, jeżeli będzie trzymał język za zębami — rzekła Klaryssa.
— Masz rację, zajmę się tym. Ale ten Polak to diabeł wcielony! Któżby przypuszczał, że on taki mocny?
— Zmożemy go z Boską pomocą — rzekła pobożna siostrzyczka.
— Zapewne, zapewne — potwierdził skwapliwie Kortejo.
Poklepał po plecach uśmiechającą się błogo zakonnicę i wyszedł.

Rozdział 7.
UCIECZKA.

Opuściwszy pokój kochanki, szedł notariusz szybko w stronę parku, pewny, że uda mu się jeszcze zastać