Mariano poczuł, że ktoś mu się przygląda, podniósł więc głowę i wzrok jego spoczął na stojących przy oknie koleżankach. Dziewczęta spłonęły rumieńcem i cofnęły się.
— Czy widziałaś, jak ci się przyglądał? — spytała Amy.
— O, nie, moja droga — zaprzeczyła gorąco Róża — on patrzał na ciebie, nie na mnie.
— Nie, na ciebie.
— Ależ na ciebie, widziałam całkiem dokładnie.
— To niemożliwe — rzekła zawstydzona Angielka — ty jesteś taka piękna, że wszyscy mężczyźni się za tobą oglądają.
— Ależ nie, Amy, ty jesteś daleko piękniejsza ode mnie.
— Ach, pochlebiasz mi, Różyczko. Wiem, że tak nie jest.
— Postaram się przekonać cię, że tak jest.
— Ciekawam, w jaki sposób.
— Całkiem po prostu: poproszę kogoś bezstronnego, by osądził, która z nas jest ładniejsza.
— A to zabawny pomysł — zaśmiała się Amy — ciekawa jestem, kto będzie tym sędzią. Może ten wasz zabawny kasztelan, który mnie tytułuje i z hiszpańska i z angielska. Miss, sennora Amy donna, lady Lindsay?
— Nie, miła — roześmiała się Róża. — Nasz Alimpo jest dobrym sługą i poczciwym, choć niezmiernie zabawnym człowiekiem, ale nie mam zamiaru zwracać się do niego o wydanie sądu. Zresztą on bez swojej Elwiry nie potrafiłby wydać wyroku. Mamy teraz w Rodriganda kogoś odpowiedniejszego i ten ci powie napewno, żeś piękniejsza ode mnie.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 03.djvu/15
Ta strona została skorygowana.
— 77 —