— zobaczył powóz, ozdobiony koroną hrabiowską i literami R. S...
Radość niewypowiedziana zalała jego serce. Zrozumiał, że ten niespodziany wypadek naprowadzi go na ślad utraconej rodziny.
W tej chwili zbliżył się do jego stolika gospodarz.
— Czyj ten powóz? — spytał Mariano.
— Dona Emanuela de Rodriganda.
— A dlaczego są na nim litery R. S.?
— Bo hrabia nazywa się Rodriganda-Sevilla. O, widzi pan, ta pani, która wsiada do powozu, to jego córka.
— A ta druga?
— To jej koleżanka, Angielka, która jedzie do Rodriganda w odwiedziny.
Mariano podszedł do okna i zachwyconym spojrzeniem objął wsiadającą w tej chwili do powozu Amy.
Piękna panna obejrzała się, zauważyła jego spojrzenie i zarumieniona zniknęła w głębi karety.
Woźnica strzelił z bicza, i powóz ruszył.
Mariano stał chwilę, jak urzeczony, po czym zerwał się z miejsca, rzucił gospodarzowi złotą monetę i wypadł na podwórze, gdzie czekał nań brygant, który z rozkazu kapitana odgrywał rolę jego ordynansa.
— Jedziemy! — krzyknął i wskoczył na swego wierzchowca.
— Co? — zdumiał się tamten — już? Dlaczego?
Ale Mariano bez słowa odpowiedzi wypadł na ulicę, więc i on musiał jechać za nim.
Miasto tak zatłoczone było teraz furmankami przyjezdnych, że musieli się przedzierać zwolna wśród
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 03.djvu/17
Ta strona została skorygowana.
— 79 —