Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 03.djvu/25

Ta strona została skorygowana.
—   87   —

Zeskoczył z konia z takim uczuciem, jakby tu jego życie miało wejść na nowe tory.


Rozdział 8.
NA ZAMKU.

Ale nie on jeden tylko był zdumiony. Niemniejsze wrażenie sprawiło na notariuszu nagłe jego pojawienie się na zamku.
— Kto to jest? — myślał. — Co to za jeden? Wszak to wykapany hrabia Emanuel z przed lat trzydziestu. Czyżby to było tylko przypadkowe podobieństwo? Niemożliwe! To chyba jakiś krewny.
Obie panienki wysiadły przy pomocy usłużnego kawalera z karety i zmierzały do wielkiego wejścia, które prowadziło na schody, gdy przystąpił do nich Kortejo.
Chytry notariusz skłonił się grzecznie i rzekł:
— Cieszy mnie bardzo, że mogę pierwszy powitać łaskawą kontezzę. Czy mógłbym prosić, by mnie zechciała przedstawić gościom?
— Owszem — rzekła Róża — panna Amy Lindsay, moja najserdeczniejsza przyjaciółka, pan porucznik Alfred de Lautreville, sennor Gasparino Kortejo, notariusz, a zarazem radca prawny mego ojca.
Obaj mężczyźni spojrzeli na siebie badawczo, jakby chcąc przejrzeć się wzajemnie do głębi. Notariusz jednak uspokoił się natychmiast, usłyszawszy obce francuskie nazwisko. Pomyślał bowiem, że dziwne podo-