Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 03.djvu/34

Ta strona została skorygowana.
—   96   —

<section begin="r8">chwilę, kiedy ukochany pan hrabia odzyska wzrok.
Uśmiech igrał na jego ustach, gdy słyszał wesołe rozmowy, jakie prowadzili ze sobą doktór z hrabianką i mów Amy z kapitanem. Cieszył się, że tak mili goście zjechali na zamek.
Wieczorem doktór i Róża pozostali w pokoju hrabiego, Mariano zaś poszedł obejrzeć galerię obrazów. Nie zauważył siedzącej tam w kąciku Amy.
Z książką w ręku myślała piękna panienka o poruczniku, gdy ten wszedł. Nie zdradziła jednak swej obecności.
Mariano zbliżył się do okna, rozkoszował się widokiem i zapachem ogrodu. Gdy po pewnym czasie chciał wyjść z pokoju, wzrok jego padł na gitarę Róży. Wziął ją i zagrał taniec hiszpański. Grał tak pięknie, że siedząca dotąd spokojnie Róża podniosła się i zaczęła klaskać w dłonie.
— Brawo, sennorze. Gra pan iście po mistrzowsku, chociaż pan mówił, że nie umie.
— Ach, sennora, nie wiedziałem, że pani jest w pokoju. Powiedziałem, że nie umiem grać na pianinie. Zresztą nie znam nut i gram tylko to, co dusza czuje i tylko wtedy, gdy nikt nie słyszy.
— I ja też nie?
Mariano milczał. Wtedy zbliżyła się doń, położyła swą rączkę na jego ramieniu i rzekła:
— Powiem panu coś, czegobym nikomu innemu nie mówiła.
Umie pan wszystko i jestem z pana dumna. Raził mnie tylko u pana brak muzykalności. Jestem szczęśliwa, że się omyliłam. A pan mówi, że śpiewa pan i gra wtedy tylko — gdy nikt nie słyszy.

Drukarnia Artystyczna, Warszawa, Nowy Świat 47, tel. 635-80 i 639-83.