Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 04.djvu/15

Ta strona została skorygowana.
—   109   —

dział don Emanuel spokojnym i opanowanym głosem — ja się nie obawiam operacji wcale, a jeśli chce zapoznać się z pańskimi narzędziami to tylko dlatego, by — wiedzieć za pomocą czego zamierza mi pan przywrócić wzrok.
Zorski uśmiechnął się i zaczął pojedynczo podawać hrabiemu swe narzędzia, pomijając przy tym jednak ostre instrumenty, jak skalpie i nożyczki. Za wszelką cenę bowiem pragnął uniknąć najmniejszego nawet zdenerwowania chorego.
— Doktorze — rzekł hrabia wkońcu — długo modliłem się i prosiłem Boga, by dał mi znak, a On mnie wysłuchał. Śniło mi się, że odzyskałem wzrok i że zobaczyłem twarzyczkę mej ukochanej córki, pana i wielu innych życzliwych, mi ludzi. Tylko syna mojego nie umiałem poznać, bo zamiast niego był ktoś obcy.
Hrabia westchnął. Obecni spojrzeli po sobie w milczeniu. Zorski szybko przygotował wszystko, co potrzebne było do operacji, objaśnił dziewczętom, w jaki sposób mają mu pomóc i przystąpił do chloroformowania hrabiego.
Parę minut później don Emanuel leżał pogrążony W głębokim śnie, a doktór począł szybko i zwinnie manipulować narzędziami.
Tymczasem na podwórzu zamkowym ukazał się Alfons z dwoma psami na smyczy i ze strzelbą na ramieniu. Z okien zamku wyglądała służba, patrzyła ze zdumieniem i oburzeniem na młodego hrabiego, który szedł na polowanie wtedy, gdy operują jego ojca...
Jeden tylko Mariano, który ukryty za kolumną obserwował go bacznie, zdawał sobie sprawę z tego, że jego niegodny rywal dałby wiele, by operacja się nie