Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 04.djvu/3

Ta strona została skorygowana.
—   97   —

— O, dla pani coś zaśpiewam, pieśń moją własną pieśń o miłości.
Zmrok już zapadał. Usiedli obok siebie i po chwili dał się słyszeć cudowny śpiew. Była to jego własna kompozycja i poezja. Poświęcił ją Amy.
Gdy skończył, przycisnął ją do siebie i rzekł:
— Bóg mi świadkiem, że kocham cię nad życie, ale nie wolno mi o tym teraz mówić. Kiedyś, gdy stosunki ułożą się inaczej, znajdę cię i połączymy się na wieki.
Po tym złożył na jej ustach gorący pocałunek i wyszedł z pokoju. Długo wsłuchiwała się w oddalające się kroki ukochanego.
Gdy Amy zeszła na dół przybył właśnie listonosz z Barcelony. Gasparino Kortejo dostał również list. To kapitan statku „Pendola“ zawiadomił go, że przybywa do Barcelony nazajutrz.
List ten niezmiernie ucieszył adwokata, pobiegł też natychmiast do Klaryssy.
— Wyobraź sobie, Landola przyjeżdża. Muszę go zawiadomić, by natychmiast przyjechał do Rodrigandy. Nasze położenie jest bardzo niebezpieczne i trudno mi opuścić zamek. Zresztą muszę się dziś o północy zobaczyć z kapitanem. Może mi się uda dowiedzieć czegoś o poruczniku. W jaki sposób?
— Całkiem prosty. Jeżeli porucznik należy do bandy, kapitan będzie się chciał z nim zobaczyć. Będę więc śledził go.
Jakoż, gdy się zupełnie ściemniło wyszedł porucznik z zamku. Za nim skradał się Kortejo. Wkrótce usłyszał rozmowę między kapitanem a Marianem.