Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 07.djvu/18

Ta strona została skorygowana.
—   196   —

zasługuje na zaufanie. Przecież każde dziecko wie, że szaleństwo dodaje sił. To właśnie przesadne zaufanie do Zorskiego stało się powodem nieszczęścia.
— Zapewniam cię, że się mylisz! — zawołała hrabianka.
Alfons pokiwał tylko głową z politowaniem, zamiast odpowiedzieć, a Kortejo rzekł:
— Każę szukać don Emanuela po całej okolicy i jeśli się państwo na to zgodzicie, wyznaczę nagrodę za jego odnalezienie.
— Ależ zgadzamy się, naturalnie, że się zgadzamy! — zawołała Róża — niech pan natychmiast ogłosi, sennorze. Niech cała okolica weźmie udział w szukaniu.

Zorski, którego tajemnicze zniknięcie hrabiego zastanowiło bardziej niż wszystkich mieszkańców zamku, skorzystał z chwili, gdy został sam i począł szukać śladów dokoła zamku. Nie wierzył w ucieczkę wyczerpanego chorego. Prawdopodobniejszym wydawało mu się porwanie.
Ale śladów nie znalazł, bo nauczony doświadczeniem Kortejo pozacierał je starannie w nocy.
Musiał więc doktór dać za wygraną i wrócić do zamku, gdzie już całą władzę objęli Alfons i notariusz. Wezwali wszystkich chłopów z okolicznych wsi, obiecując nagrodę pięciuset dukatów za odnalezienie hrabiego.
Wywołało to wielkie poruszenie w okolicy, ale godzina mijała za godziną, a nikt nie zgłaszał się z wieścią o zaginionym.