zwykł nosić. Przewidujący cyganie bowiem zdjęli hrabiemu pierścień i włożyli piekarzowi na palec przed strąceniem go w przepaść.
— Nie ma więc najmniejszej wątpliwości, że to jest hrabia — oświadczył notariusz.— Panie alkaldzie, proszę zaprotokułować, że zabity został rozpoznany jako don Emanuel de Rodriganda-Sevilla.
Wójt przejęty niezmiernie spełnianą w tej chwili funkcją spisał protokuł pod dyktandem chytrego notariusza, doktór i świadkowie podpisali go i ceremonia była skończona.
— Weźcie zwłoki na nosze — rozkazał Kortejo — zaniesiecie je do zamku.
W tej chwili z tłumu wysunął się Zorski, który bacznie w milczeniu przyglądał się wszystkiemu.
— Nie ruszajcie zwłok — rozkazał.
— A cóż to sennor ma do powiedzenia? — spytał notariusz zgryźliwie.— Z jakiego tytułu wtrąca się pan w nieswoje sprawy?
— Jako lekarz hrabiego.
— W tej chwili już nim pan nie jest!
— Więc jako człowiek, który widzi naruszenie prawa i nieścisłości w przeprowadzanym naprędce dochodzeniu. Zauważyłem pewne dodatkowe okoliczności, których podczas spisywania protokułu nie wzięto pod uwagę i dlatego sprzeciwiam się odniesieniu trupa do zamku.
— Ale z jakiej racji?
— Ponieważ ten nieszczęśliwy nie jest don Emanuelem.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 07.djvu/28
Ta strona została skorygowana.
— 206 —