— Panie alkaldzie — zaczął doktór — ile czasu mogło upłynąć od śmierci hrabiego, jeżeli to jest naprawdę don Emanuel?
— Jeden dzień najwyżej.
— Spojrzyj więc pan na trupa! Znajduje się już w takim stanie rozkładu, że musi już gnić od czterech dni co najmniej! Wszak świeże zwłoki nigdy nie wydają tak strasznego odoru. A te jelita! Czy jelita człowieka, zabitego wczoraj, mogą być takie czarne i popękane, jak te? Nigdy! A zważcie państwo, że tu do dna rozpadliny nie dochodzi nawet najmniejszy promień słońca, że tu jest chłodno jak w piwnicy i że trup musiałby przeleżeć dwa tygodnie co najmniej, żeby wyglądał tak, jak teraz. Wzywam mieszkańców Rodriganda, by się nad tym zastanowili i nie dali się wywieść w pole przez zbrodniczy podstęp ludzi, którzy...
— Dość tych bredni! — zawołał notariusz — panie alkaldzie, żądam, abyś pan zakazał temu panu dalszego mydlenia oczu.
Ale alkald nie myślał go słuchać.
— Wybaczy sennor — rzekł — moim obowiązkiem jest wysłuchać każdego, który może się przyczynić do wyjaśnienia sprawy.
— Proszę mówić, sennorze — dodał, zwracając się do Zorskiego.
— Panie alkaldzie i wy, mieszkańcy Rodriganda, zastanówcież się! — wołał doktór z żarem — przecież widzieliście nie raz zabite bydło domowe. Czyż tak będzie wyglądała zarżnięta koza po jednym dniu?
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 07.djvu/30
Ta strona została skorygowana.
— 208 —