Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 08.djvu/15

Ta strona została skorygowana.
—   221   —

ny, a tam zaopiekuje się nim mój przyjaciel, korregidor. Już on tam zgnije w więzieniu, zanim sprawa się skończy!
— A Róża?
— Znajdzie się i na nią rada, jeżeli nam będzie przeszkadzała.
— Jakaż to mianowicie?
— Wpakujemy ją do klasztoru twojej matki. Mam nadzieję, że u niej będzie bezpieczna.
— O, tak! — potwierdziła siostra Klaryssa — ale ona nie zechce pójść do świętego zakonu. Będzie się opierała wszelkimi silami.
— Nie obawiaj się — powiedział Kortejo. — Mam na nią doskonały sposób.
— Jakiż? — Taki sam, jak na hrabiego: szał;
— Ba — mruknął Alfons — Zorski ją wyleczy!
— Nie ma obawy — uspokajał go Kortejo — choćby mu się nawet udało wydostać z więzienia, w co bardzo wątpię, i tak nie będzie miał do niej przystępu. Możesz polegać na siostrze Klaryssie: będzie pilnie uważać na oddaną jej pieczy zbłąkaną owieczkę i nie pozwoli nikomu zbliżyć się do niej.

Podczas gdy złe duchy zamku Rodriganda zmawiały się, naradzali się w pokoju Róży ci, przeciwko którym skierowany był niegodny spisek. Zorski po powrocie z „Baterii“ zastał hrabiankę tonącą we łzach.
— Mój ojciec! — łkała — mój biedny ojciec!
Amy stała z boku z załamanymi rękami. Ro--