Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 08.djvu/8

Ta strona została skorygowana.
—   214   —

zwłoki pozostawiono na miejscu, aż przyjedzie korregidor, który całą sprawę zbada dokładnie.
— Dobrze — powiedział alkald — mogę się na to zgodzić.
— Każe pan strzec jaru i trupa?
— Jeżeli pan sobie tego życzy, owszem.
— Zechce pan zaaresztować cygana i zatrzymać go aż do przyjazdu korregidora.
— Mogę się i na to zgodzić — zaczął wójt, ale przerwał mu Alfons, który domyślił się, że cygan został podstawiony przez jego ojca i teraz chciał go uratować za wszelką cenę.
— Co to znaczy, alkaldzie? — zawołał. — Co tu ma do gadania ten obcy przybłęda? Czy wiesz na kogo po śmierci ojca przeszła władza w Rodriganda i okolicach?[1] Czy zdajesz sobie z tego sprawę, że ja tu rządzę?
— Ba — odezwał się Zorski lekceważąco — trzeba naprzód dowieść, że don Emanuel naprawdę nie żyje.
— Tam na dole leżą jego zwłoki! — krzyknął Alfons.
— Dowiedź pan, że to są zwłoki ojca.
— Poznałem je, sennor. Rozumiesz?!
Doktór wzruszył ramionami.

— Pan je poznał? — spytał z gryzącą ironią — To ciekawe! Kiedyż pan zdążył się tak dobrze przyjrzeć ojcu, że w podrzuconym przez kogoś

  1. W Hiszpanii magnaci stanowili najwyższą władzę W swych dobrach i na tę właśnie okoliczność powoływał się Alfons.